"Znajomość dzieł polskiej klasyki okazuje się ważniejsza niż odzyskanie poczucia bezpieczeństwa po przeżytej traumie (...) Trudno o bardziej zaburzoną hierarchię wartości i większą ignorancję w zakresie potrzeb i możliwości młodych ludzi" - napisali członkowie Społecznego Towarzystwa Oświatowego (największej organizacji oświaty niepublicznej w Polsce), komentując decyzję resortu edukacji o tym, że ukraińscy uczniowie mają zdawać egzamin ósmoklasisty.
Problem stanowi zwłaszcza język polski. Dostaną arkusz przeznaczony dla obcokrajowców, w którym polecenia do zadań zostaną przetłumaczone na język ukraiński, ale same teksty już nie. Jest możliwość, by nauczyciel przeczytał je uczniom na głos po polsku (dla lepszego zrozumienia). Po polsku muszą też zostać napisane odpowiedzi. Wydłużony zostanie czas pisania. Jest też możliwość korzystania ze słowników.
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Tak wygląda normalność.
Bo znajomość lektur polskich ósmoklasistów jest powszechnie znana w ukraińskich szkołach. Zwłaszcza po polsku.
Inny system kształcenia, oceniania, język. Pikuś dla kogoś, kto nagle znalazł się w obcym kraju, bez znajomości języka, obyczajów, z dala od wszystkiego, co znane. O traumie nawet nie wspomnę.
Jeśli przystępują do egzaminu w POLSKIM systemie edukacji to muszą znać POLSKIE lektury. Mogą kontynuować naukę w Ukrainskim systemie edukacji zdalnie. Czego nie rozumiesz?