Kiedy Aleksander Łukaszenka poparł rosyjską inwazję w Ukrainie, Białorusini mieszkający w Polsce zaczęli być postrzegani jako agresorzy. Z dnia na dzień z miłych, spokojnych sąsiadów przeistoczyli się we wroga nr 2 (wiadomo, dla kogo zarezerwowana jest pierwsza pozycja). Początkowo sami byli tym faktem chyba nieco zaskoczeni, w miarę upływu dni zaczęli mówić o tym coraz głośniej. Ta społeczna niechęć przejawia się głównie w agresji słownej, ostracyzmie, ale zdarzają się też przypadki pocięcia opon czy wybicia szyby w samochodach na białoruskich rejestracjach, odmowy obsłużenia w sklepie czy w banku, groźby pobicia.
O kontrowersyjnej decyzji organizatorów Cracovia Maratonu , wykluczającej z udziału w biegu wszystkich bez wyjątku Białorusinów i Rosjan, pisało większość mediów w Polsce ( decyzję po fali krytyki zmieniono ).
- Gdy cię teraz zapytają na ulicy, skąd jesteś, lepiej powiedzieć, że z Ukrainy – zwierza się Maryja, Białorusinka od sześciu lat mieszkająca w Krakowie, od pierwszego dnia wojny w Ukrainie zaangażowana w niesienie pomocy uchodźcom. Tak jak zresztą wielu innych jej rodaków w Krakowie. Białorusinów widać było (otulonych biało-czerwono-białymi flagami, zakazanymi przez reżim Łukaszenki) podczas manifestacji pod konsulatem Rosji. Widać ich wśród wolontariuszy niosących pomoc uchodźcom na dworcu, w punktach noclegowych, na przejściach granicznych. Oni doskonale bowiem rozumieją tragizm ludzi, którzy w gorączce i szale próbują upchnąć całe swoje życie do jednej walizki i uciec, byle dalej. Rozumieją to, bo sami są uchodźcami.
Tak, wielu z nich przybyło do Polski w 2020 roku i później. Uciekli tu po krwawym stłumieniu protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów przez Łukaszenkę. Na Białorusi czekało ich więzienie, tortury, gwałty, śmierć. Nikt z Białorusinów mieszkających dzisiaj w Polsce nie jest zwolennikiem Łukaszenki czy Putina. Są ich ofiarami tak jak tysiące Ukraińców przekraczających od miesiąca polską granicę. Ci, którzy przyjechali tu przed 2020 rokiem - by pracować lub uczyć się - często na Białoruś nie mogą już wrócić. Dla reżimu są wrogim elementem, bo brali udział w antyłukaszenkowskich manifestacjach bądź pomagali swoim rodakom w ucieczce z kraju, który w istocie jest więzieniem.
Co więcej, w 2020 roku wielu Białorusinów uciekło przed Łukaszenką do Ukrainy. Zaczęli tam układać sobie życie, zakładać rodziny i firmy. Teraz muszą uciekać znowu. I nie, nie czekają na nich w Polsce wszystkie te udogodnienia, które rząd przygotował dla obywateli Ukrainy.
Białorusini są zdumieni niechęcią Polaków, bo pamiętają też, jak się z nimi solidaryzowaliśmy. Lato 2020 roku w Krakowie, ale i w wielu innych dużych miastach, upłynęło pod znakiem manifestacji poparcia dla Białorusinów, którzy próbowali obalić reżim Łukaszenki. Nikt już o tym nie pamięta?
Nie możemy odreagowywać złości na Rosję na Bogu ducha winnych Białorusinach. To cieszy wyłącznie Łukaszenkę i Putina.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze