O Dominiku Breksie z Krakowa pisaliśmy w ubiegłym roku. Dziś ma 17 lat, ale jego narządy wewnętrzne są jak u 9-latka. Ściska je pancerz z bliznowców i zrostów.
30 sierpnia 2012 r. Dominik poparzył się ogniem. Bawił się zapałkami na poddaszu domu. Iskra, która spadła mu na podkoszulek, zmieniła go w żywą pochodnię. Ogień poparzył 9-letniemu wówczas chłopcu 35 proc. ciała: podbródek, szyję, klatkę piersiową, pachy, obręcz barkową...
Nie pomogło dziewięć przeprowadzonych w Polsce operacji. Nie przyjęły się przeszczepy skóry własnej Dominika. – Syn zastygł w skorupie. W pancerzu. Lekarze tutaj nie potrafili mu już pomóc – opowiadała nam w ubiegłym roku jego mama Sylwia Piskorska-Breksa.
Dlatego postanowiła szukać pomocy za granicą. Kolejne operacje Dominik miał już w USA. W sumie 11. Za pięć zapłaciła amerykańska Children’s Burn Foundation. Za sześć polski NFZ. Około 950 tys. zł udało się zebrać dzięki ludziom dobrego serca, którzy wpłacali pieniądze na organizowane dla chłopaka zbiórki.
Dzięki sztucznej skórze, którą dostał Dominik, udało się zlikwidować przykurcze w obu pachach i w prawym łokciu. Wszczepiono mu też potężne ekspandery tkankowe, dzięki którym chłopak zaczął się swobodniej ruszać.
– W październiku 2020 r. po raz pierwszy od ponad 8 lat syn spojrzał w niebo oraz spał z zamkniętymi ustami. Przestał chrapać. Nie ma już wyschniętego gardła. Wszystkie narządy górnego układu oddechowego do wysokości tchawicy zostały uwolnione. Szyja stała się lekka – napisała na portalu Siepomaga.pl jego mama.
Pyta, czy to nie cud, i zastanawia się, czy może liczyć na jeszcze jeden. W czerwcu w USA Dominik powinien przejść kolejną operację. "Jak najszybciej musi być wykonana transplantacja tkanek na odległość z podbrzusza na oskrzela i płuca, aby uwolnić syna z potwornego przykurczu po ekstremalnym oparzeniu i pozwolić mu oddychać. Chłopiec nie rośnie, narządy ma w ścisku. Czujemy się bezsilni".
Na operację potrzebnych jest jeszcze 500 tys. zł.
Z pomocą Dominikowi ruszyła jego szkoła, VII Liceum Ogólnokształcące w Krakowie.
W najbliższą niedzielę 14 lutego (od godz. 10.30 do 11.30) w Kryspinowie uczniowie wraz z nauczycielami będą zbierać do puszek pieniądze dla Dominika. Dlaczego w Kryspinowie? Bo tam, nad Zalewem na Piaskach, odbędzie się wielkie morsowanie dla chłopaka. Organizuje je grupa morsów Zimne Nóżki z Kryspinowa, a do udziału w wydarzeniu zaprasza też inne morsujące grupy. W Walentynki o godz. 11 organizatorzy chcą utworzyć "Łańcuch morsowych serc". Może być mroźno, więc do wody wchodzą tylko doświadczone osoby. Kto chce pomóc, a nie ma dużego doświadczenia, może morsować na sucho i natrzeć się śniegiem. Każdy, kto weźmie udział w wydarzeniu, wysyła swoje zdjęcie z morsowania do Zimnych Nóżek (zostanie opublikowane na ich stronie), wpłacając jednocześnie pieniądze na operację chłopaka. Wyzwanie nosi nazwę #morsujemydladominikachallenge.
Mama chłopca bardzo liczy na zainteresowanie i pomoc. Pandemia spowodowała, że nie może zbierać pieniędzy tak jak do tej pory.
Choć Dominik przeszedł już łącznie 23 operacje, ta, która czeka go w czerwcu w USA, nie jest ostatnia. W 2022 r. ma zostać wykonana kolejna. To operacja rozciągania tkanek z transplantu klatki piersiowej w kierunku obojczyków oraz równolegle rozciąganie tkanek w innych miejscach oparzonych, żeby w końcu rozpostarł ramiona. Na to, by wyciągnąć chłopca z jego pancerza, w sumie potrzeba jeszcze 3,7 mln zł. Jego mama pisze: "Ciało Dominika to jedna, niewyobrażalna, potwornie zmaltretowana rana. Ja, mama, delikatnie głaszczę go szczególnie tam, gdzie nie ma wyraźnego czucia. Przewijam rany. Robię to z największą miłością i starannością... Płaczę rzewnie".
Każdy, kto chce pomóc Dominikowi, może wpłacać datki Fundacji "Kawałek nieba":
BANK BZ WBK, 31 10902835 0000 0001 2173 1374, tytuł "1621 POMOC DLA DOMINIKA BREKSY" lub Fundacji "Sie pomaga": Alior Bank 89 2490 0005 0000 4530 6240 7892 IBAN: PL SWIFT: ALBPPLPW, tytuł: "11653 Dominik Breksa darowizna".
Więcej informacji: www.siepomaga.pl/ratujemydominika
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny