Sporo ciekawostek o dawnym szkolnym życiu i obyczajach kryje się w sprawozdaniach dyrekcji galicyjskich gimnazjów. Te sporządzane corocznie dokumenty zawierały m.in. kronikę wydarzeń, nazwiska nauczycieli i uczniów, wykazy lektur i wyposażenia pracowni, tematy zadań - w tym maturalnych. Zachwalały szkolne sukcesy, ale i piętnowały uczniowskie występki.
„Dlaczego cenimy Mickiewicza najwyżej pośród poetów naszych” - to jedno z wymienianych tam polskich „zadań maturycznych” z 1895 r., w „C. K. Gimnazyum Nowodworskiego czyli Św. Anny w Krakowie”. Na progu XX stulecia w gimnazjum św. Jacka z kolei pytano: „W czem objawił się postęp ludzkości w wieku XIX i jakie zalety ma ten wiek w porownaniu z przeszłością?”.
Prócz tematów odnoszących się do wieszczów („Mickiewicz w życiu i poezyi”, „Melancholia w poezyach Juliusza Słowackiego”, „Postać szatana w poezyi Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego”) pojawiały się i takie: „Odkrycie a wynalazek. Wyjaśnić znaczenie i różnicę obu tych pojęć na przykładach z dziejów zdobyczy ludzkości”; „Obywatel w różnych czasach i społeczeństwach”, „Elektryczność na usługach życia codziennego”, „Wartość przeszłości dla teraźniejszości i przyszłości”.
Maturzyści mogli też rozwijać myśl: „Człowiek w walce z przyrodą, jej niewolnik i zwycięzca” lub „Wpływ położenia geograficznego na polityczny i kulturalny rozwój narodów”. W wojennych okolicznościach 1915 r. jeden z tematów brzmiał: „Przepowiednie przyszłości Polski w literaturze 16 i 19 wieku (Rozwinąć i porównać)”.
W sprawozdaniu z 1913/14 r. z filii gimnazjum św. Jacka czytamy, że nauczyciele powinni przeciwdziałać „brakowi staranności w piśmie i niedbałości w odpowiadaniu”, bo „pisma pięknego nie nabędzie się w latach późniejszych, gdy się go nie nabyło w szkole”. Autor sprawozdania zalecał, by wypracowania oddawać uczniom do domu („aby nadzory domowe miały sposobność ich przeglądania”) i zabraniać pospiesznego notowania wykładów („gdyż notowanie takie, sprzeczne zresztą z zasadami dydaktyki, szkodliwie wpływa na wyrobienie dobrego pisma”).
Innym szkodliwym uczniowskim zwyczajem miało być odpowiadanie głosem przyciszonym i niewyraźnym. Zwyczaj taki też winien być tępiony, zwłaszcza jeśli wypływa nie z „wrodzonej lękliwości”, lecz lenistwa, wyrachowania lub lekceważenia nauki. „Uczeń lekceważący udzielane mu w tym razie wezwania, nie zasługuje, aby się nauczyciel mozolił nad wydobywaniem z niego odpowiedzi i wsłuchiwaniem się w nie z trudem dla zrozumienia ich treści” - podkreślał z mocą autor.
„O alkoholizmie, nikotynizmie i morfinizmie - trzech plagach społeczeństwa” - temu tematowi poświęcony był odczyt, na który „Wydział Czytelni Gimnazyum Św. Jacka” zaprosił w 1907 r. dr. Józefa Bogdanika ze szpitala św. Łazarza.
Bywało, że młodzi wpadali w sidła powyższych nałogów; mieli też na sumieniu i inne występki.
„Uczniowie chronić się powinni wszelkiej szkody w bursie, pisania po murach, wyrzynania imion, hałasów po gankach i.t.p. czynów obyczajności przeciwnych” - przypominali w 1916 r. podopiecznym opiekunowie bursy dla ubogiej młodzieży liceum św. Anny i szkoły technicznej.
Piętnowali używanie „nieprzyzwoitych wyrazów psujących młody charakter” i napominali: „Samo przez się wypływa, iż ani stan młodzieży, ani cel tego instytutu nie dozwala, aby w bursach znajdował się zaród jakiegokolwiek zepsucia, do którego zwykle fajka, trunek, karty i wszelkie gry doprowadzają”.
Powodem zgorszenia bywał udział uczniów w balach i zabawach publicznych, bezcelowe wałęsanie się po dworcu kolejowym czy branie udziału w demonstracjach ulicznych.
„Coraz więcej bowiem mnożą się skargi publiczności na to, że młodzież szkolna uczęszcza bezkarnie do restauracyi, cukierń, kawiarń, że w miejscach publicznych na ulicy, na publicznych spacerach, w teatrach, w salach odczytowych, w wozach kolei elektrycznej okazuje brak ugrzecznienia i uszanowania wobec kobiet i osób starszych, niekiedy nawet oburzające rozpasanie i zupełny brak dobrego wychowania. Publiczność uogólnia te wady ku szkodzie ogółu polskiej młodzieży, potępia szkołę i zarzuca jej, że nie wypełnia swych wychowawczych obowiązków” - zaznaczali pedagodzy z filii gimnazjum św. Jacka.
W wielu wybrykach widzieli „oznaki zaniedbanego wychowania a nawet rozpasanej dzikości”. Przestrzegali uczniów, przebywających na dworcach kolei „bez potrzeby i przyczyny”, że będą stamtąd usuwani i pociągani do surowej odpowiedzialności. Przypominali też, że uczniowie mogą uczestniczyć w balach i zabawach urządzanych przez osoby starsze, „o ile jest zapewniony wpływ pedagogiczny dodatni”, nie mogą zaś bawić się na zabawach organizowanych przez młodzież szkolną „pod grozą wykluczenia z zakładu”.
Utyskiwano na nonszalancki strój uczniów - jego nieprzepisowy krój czy niepożądane dodatki.
„Do zdrożnych zwyczajów młodzieży oprócz bezcelowego wałęsania się, palenia papierosów na miejscach publicznych, zuchwałych żartów, krzykliwych rozmów i śmiechów - należy także rozpinanie munduru dla śmiesznego popisania się jaskrawą szarfą na pstrej koszuli. Zwyczaj ten studencki, świadczący o niemądrej próżności, jest także pod względem estetycznym szpetny, jako wprost sprzeczny z charakterem munduru, który tylko wtedy wygląda dobrze i przyzwoicie, gdy jest zapięty” - czytamy dalej w sprawozdaniu z filii gimnazjum św. Jacka.
W 1907 r. autor zauważał, że wielu uczniów „nosi nad miarę wysokie czapki, okładane jedwabiem, olbrzymie kołnierze u bluzek, spodnie koloru czarnego zamiast przepisanego szarego, wierzchnie bluzy krojem węgierskim uszyte i ozdobione sutym szamerunkiem, wreszcie orzełki, lewki lub inne nieprzewidziane w odnośnych przepisach odznaki, które młodzież szkół średnich wyróżniają na zewnątrz w sposób niepożądany. Nadto weszło w modę noszenie latem rozpiętych bluzek, z pod których wyglądają kolorowe, ozdobnie naszyte przody koszul, olbrzymie fontazie krawatów lub długie kolorowe wstęgi”.
Wszystkie te szczegóły ubrania Rada Szkolna Krajowa uważała za „niezgodne z charakterem munduru szkolnego” i zalecała, by takie rozmyślne lekceważenie przepisów karcić surowo.
Niełatwo mieli także miłośnicy zyskującego na popularności skautingu. Doceniając pozytywny wpływ tego ruchu na wychowanie młodzieży, w szkołach zalecano ostrożność i utyskiwano: „Niektórzy ucznowie zapominają mianowicie, że par. 2, Przepisów szkolnych wkłada na nich obowiązek noszenia mundurka szkolnego w szkole i poza szkołą i chodzą w ubraniu, służącem do ćwiczeń skautowych, także poza temi ćwiczeniami, jak gdyby demonstracyjnie i dla próżnego popisu, po ulicach i spacerach, przez co wytwarzają dla instytucyi nieprzychylną o założeniu jej i zasadom przeciwną opinię” (gimnazjum św. Jacka, 1913).
Jednym ze środków „rozwijających siły fizyczne młodzieży” była w wielu galicyjskich szkołach nauka strzelania. W tarnowskim „C. K. Gimnazyum II” w roku 1913/14 trwała 8 miesięcy i odbywała się początkowo w klasie, następnie w ogrodzie szkolnym, a w końcu na strzelnicy wojskowej. W Krakowie było podobnie - uczniowie ćwiczyli na szkolnym podwórzu, na polu ćwiczeń w Łobzowie i strzelnicy na Woli Justowskiej (tu ostrymi nabojami).
O tym, jakie zbawienne skutki ma dla młodzieży strzelanie, przekonywał w 1911 r. dyrektor filii gimnazjum św. Jacka: „Nauczyli się obchodzić z bronią palną, zaznajomili się z jej strasznymi skutkami, pogłębili zasady balistyki i przyzwyczaili się do »karności ogniowej«, która może niejednego z nich uchroni w przyszłości od nieszczęśliwego wypadku, będącego zwykle wynikiem nieznajomosci w obchodzenu się z bronią palną. I pod względem rozwoju fizycznego korzyści są znaczne. Uczniowie przyzwyczaili się do prostego trzymania się, co bardzo dodatnio wpływa na proces oddychania; kilku z nich teraz dopiero przekonało się, że mieli wady wzroku, które usunęli przez zaopatrzenie się w odpowiednie szkła, inni wreszcie lękliwi i bojaźliwi z natury wzmocnili swoje nerwy”.
Na zakończenie szkoleń przodujący strzelcy mogli liczyć na nagrody. W tarnowskim gimnazjum II najlepszy w strzelaniu do tarczy na odległość 300 kroków dostał kuchenkę turystyczną z aluminium, a kolejni: ozdobnie oprawione „Dzieje miasta Tarnowa”, portfel skórzany, brzytwę z paskiem i scyzoryk. Najlepsi strzelcy z krakowskiego gimnazjum św. Anny w 1914 r. pojechali do Wiednia na zawody.
Nabyte podczas takich zajęć umiejętności przydały się już niebawem. Gdy wybuchła I wojna światowa, wielu uczniów i nauczycieli poszło na front. Na stronach „Sprawozdań” zagościły wówczas doniesienia o tych, którzy „dzielnie, walecznie” służyli i polegli - w szeregach legionów czy w austriackiej armii.
A czego życzyli dawnym absolwentom nauczyciele? Z jakim przesłaniem wysyłali ich w świat?
W 1909 r. w gimnazjum św. Jacka maturzystów z oddziału B żegnał gospodarz klasy, prof. dr Jan Jakubiec. W patetycznej przemowie zawarł i takie słowa: „Tak jest, kształciliśmy Wasz rozum, Wasze uczucia, Waszą wolę, przy czem chodziło nam o to, aby wyrzeźbić szlachetne, piękne, mocne i sharmonizowane w sobie indywidualności. (...) Ze spokojnym sumieniem możemy powiedzieć o sobie, że obowiązek wychowawczy, jaki włożyło na nas społeczeństwo, spełnialiśmy według najlepszej woli i według wszystkich sił. (....) Atoli z tą chwilą kończy się nasza wspólna praca wychowawcza a dalsze rzeźbienie własnej indywidualności weźmiecie już sami w swoje ręce; odtąd Wy sami będziecie mistrzami swego życia. (...)
Do Was należy przyszłość, a dla nas jako dla ludzi teraźniejszości, największą będzie chlubą, jeśli powiemy, żeście wznieśli się wyżej od nas. To będzie Wasz i nasz postęp. (...)”.
I do rozstających się ze szkołą dr Jakubiec apelował: „Naprzód, młodzi Przyjaciele! Puśćcie się odważnie na niezmierzone fale oceanu życia. Jako ster niech Wam służą zasady sprawiedliwości, życzliwości, solidarności, wolności. Według tych zasad krystalizujcie sobie świadomość obowiązków społecznych, według nich urabiajcie sobie charakter, a nie staniecie się igraszką łatwego i popłatnego, lecz poniżającego godność ludzką oportunizmu. Bądźcie także radykalni - ale w walce ze wszystkiem tem, co złe, niskie, nikczemne”.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze