Mural jest duży, ma blisko 30 m długości i ok. 3 metry wysokości. Zdobi ścianę budynku znajdującego się tuż za przystankiem autobusowym przy Wielickiej. Zapełniają go odmalowane w pastelowych kolorach sylwetki osób w różnym wieku, stojących w różnych pozach. Widać też mknącego obok nich rowerzystę i wychylające się z okien tramwaju twarze pasażerów.
Wszystkie te twarze to portrety prawdziwych osób. Namalował je krakowski artysta Tomasz Wełna – absolwent grafiki na Akademii Sztuk Pięknych, specjalista od edytorstwa, projektant fontów, podróżnik, muzyk, rowerzysta...
Mural powstał pięć lat temu, w porozumieniu z właścicielami budynku. – Wcześniej na ścianie często pojawiały się bazgroły, wulgarne napisy. Mieliśmy nadzieję, że mural uchroni ścianę przed dalszą dewastacją – opowiada Wełna. – Wspólnie zastanawialiśmy się, co miałoby się na nim znaleźć. Właściciele zasugerowali, że może ul. Wielicka. Spodobał mi się ten pomysł.
Zrobił wstępny szkic, jeszcze „z wyobraźni”. I zaczął nanosić sylwetki na ścianę obok przystanku pełnego ludzi. Zauważył, że z zaciekawieniem go obserwowali. Zaczęli podchodzić, zagadywali.
– Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł, by wypełnić mural prawdziwą ul. Wielicką, z podobiznami mieszkańców, podróżnych. Na kawałku tektury napisałem: „Jeśli chcesz być tu sportretowany, zapraszam”. I ustawiła się kolejka! – wspomina. Kolejki były zresztą dwie – tą drugą utworzyli przyjaciele artysty, którym pomysł też przypadł do gustu.
Na początku zdarzył się też zabawny incydent. Ktoś, widząc jego przymiarki do malowania, wziął go za wandala i zaalarmował policję. Przyjechał patrol, artysta został zaproszony do radiowozu, gdzie musiał wyjaśnić, kim jest i co robi.
Potem już malował bez przeszkód. Od razu na ścianie: najpierw szkic węglem, potem nakładanie koloru – farbą akrylową elewacyjną, odporną na różne warunki atmosferyczne. W sumie podczas tej pierwszej, tygodniowej sesji i późniejszej renowacji sportretował 95 osób, trzy psy i dwa koty (z kotem chciał być namalowany pan Marek, jeden z mieszkańców; drugiego kota namalowała córka artysty). Nad głowami dopisał imiona osób. Siebie też umieścił – to przykucnięta postać z pędzlem w ręce.
Mural przy Wielickiej był pierwszym tak dużym obrazem w jego dorobku. Jak zaznacza, nie był po prostu zleceniem robionym „na chłodno”. – Malowanie na ulicy dało mi szansę spotkania i rozmowy z ludźmi, których inaczej pewnie nigdy bym nie poznał – podkreśla Wełna. – Lubię portretować ludzi, to wdzięczny, choć i trudny temat. Ale nigdy się nie nudzi, bo przecież każdy człowiek jest inny.
Rok temu na sąsiednim budynku namalował kolejny mural. Tym razem postanowił cofnąć się w czasie i pokazać Kraków sprzed 100 i więcej lat. Na ścianę „wjechały” lokomotywa, dyliżans, automobil. Pojawili się ludzie w strojach z epoki, ale z twarzami współczesnych mieszkańców z okolic Wielickiej. – Na przykład pani sprzedająca obwarzanki sportretowana z kawką, która przylatuje do niej i dostaje okruszki – zdradza artysta.
Przez cztery lata mural z pasażerami rzeczywiście chronił ścianę przed dewastacją. Aż w kwietniu br. wandal naniósł na niego wielki, czerwony napis.
Zrobiło się duże poruszenie, zareagowali okoliczni mieszkańcy – i nie tylko oni. W internecie pojawiła się strona piętnująca autora bazgrołów. „Jakim trzeba być ułomnym człowiekiem, aby zniszczyć pracę prawdziwego artysty, która służyła wszystkim mieszkańcom?” – pisali. „Przypomnę jeszcze raz cel tej akcji. Nie jest nią gonienie za wandalem, a zmuszenie go do rachunku sumienia i naprawienia szkód. (...) Będę tak mocno i długo działać, aż wybiję mu tę głupotę z głowy, a on sam przyjdzie z przeprosinami, naprawić to, co zniszczył” – deklarował „wkurzony mieszkaniec”.
Wełna postanowił sam naprawić mural, ale w nietypowy sposób. – Lubię wykorzystywać przypadek. Uznałem, że niektóre fragmenty tej intensywnej czerwieni z napisu można wkomponować w obraz. Mural miał stonowane kolory, sporo zieleni, błękitu, szarości, a czerwień z nimi świetnie kontrastowała – tłumaczy.
Napis więc częściowo zamalował, a częściowo wkomponował. Jego pozostałości są teraz widoczne np. w biało-czerwonej wstędze czy na kołach roweru. – Nawet chęć zniszczenia można wykorzystać w sposób kreatywny. Lubię tę nową wersję – podsumowuje efekt niedawnych zabiegów naprawczych.
Takie twórcze podejście i „wykorzystywanie przypadku” to zresztą jego częsta praktyka. – Biorę pudełko kredy i chodząc po mieście, dorysowuję coś np. do pęknięć na chodniku. Wystarczy parę kresek, a na płytce pojawia się flądra, zaś plama na murze staje się dzikiem lub rowerzystą. Codzienne chodzenie po ulicach staje się dzięki temu świetną przygodą – przekonuje. – A niczego przy tym nie niszczę, pierwszy deszcz to potem zmywa.
Mural przy Wielickiej był jego pierwszym wielkoformatowym dziełem. Wkrótce będzie miał okazję zmierzyć się z kolejnym dużym wyzwaniem, w ramach projektu „101 murali dla Krakowa”. Temat też ma wyniknąć z miejsca. – Zobaczę, co „podpowie” mi ściana i jej otoczenie – zapowiada.
Tomasz Wełna ma już na koncie wiele innych osiągnięć, i to z różnych dziedzin. W ramach pracy doktorskiej na ASP zaprojektował font „apolonia”, dostosowany do niuansów języka polskiego. Ten krój pisma używa obecnie m.in. szereg instytucji państwowych i edukacyjnych.
Prowadzi zajęcia na podyplomowych studiach UJ (z projektowania książek, fontów, typografii), uczy rysunku i malarstwa w szkole „Pracownia OKO”. Jest pasjonatem rowerowych wypraw i maratonów, podróżnikiem (przeprawiał się przez dżunglę Wietnamu). Wspólnie z Januszem Nawratem wydał książkę „Dialogi na cztery koła i nogi”. Próbuje też sił w muzyce: zaczął od gry na pianinie, potem były flet poprzeczny, klarnet, a obecnie saksofon.
– Moją pasją życiową jest zdobywanie nowych doświadczeń – tłumaczy tą różnorodność zainteresowań. – To świetna odskocznia od malowania i rysowania. Mnogość doświadczeń, szukanie, próbowanie, uczenie się – to mój sposób na ciekawe życie. Przynosi wiele satysfakcji i szczęścia.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Bazgroły huligana wkomponowane, dodały koloru ......mam nadzieję, że nie animuszu.
Taki współczesny Matejko ten artysta.
Ojej myślałam , że to na jakiejś ścianie kamienicy ? Dawno tamtędy nie przejeżdzaliśmy