Kiedy przyjechałam do Krakowa, uderzyła mnie szarość postsowieckich budynków. Teraz tego już nie ma, ale to obraz, który zapisał mi się w pamięci. To też wiąże się ze zmianami zachodzącymi w Polsce. Staliście się bardziej otwartym, weselszym społeczeństwem. To moje wrażenie.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Rozmowa z Arlette Cousture, autorką „Dzieci stamtąd”

Kanadyjska pisarka Arlette Cousture odwiedziła 21. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, promując swoją powieść „Dzieci stamtąd”. Historia zaczyna się w momencie, gdy trójka najmłodszych bohaterów musi uciekać z ogarniętego wojną Krakowa i przedostaje się do Kanady.

Joanna Barańska: Kraków – dlaczego? Coś panią łączy z tym miastem?

Arlette Cousture: Wiele lat temu zadecydowałam, że chcę napisać powieść. Chciałam zająć się tematem imigrantów przyjeżdżających do Kanady. Musiałam wybrać miejsce, skąd będą pochodzić. Pomyślałam o napływie żołnierzy, których Wspólnota Narodów przyjmowała pod warunkiem, że walczyli po stronie aliantów. Każdy z nich mógł wybrać, do którego z krajów w obrębie wspólnoty chce się przenieść. I miałam już punkt startowy dla moich bohaterów. Zapragnęłam też, by byli w jakiś sposób związani z kulturą Francji i językiem francuskim. Zdecydowałam, że jedna z moich postaci będzie uczyła francuskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim, a na dodatek przyjaźniła się z francuskojęzycznym księdzem. Ten temat również zaczerpnęłam z życia – w Kanadzie w obrębie kościołów jest wielu polskojęzycznych parafian. Taka wielowątkowość stwarza nowe możliwości dla moich bohaterów, zwłaszcza dla najmłodszej trójki. Jeden z nich jest wojskowym, drugi podążą duchową ścieżką.

A dlaczego Kraków? Uniwersytet Jagielloński. To główny powód. Chciałam, by mój bohater tam uczył. Przekonało mnie też piękno Wawelu. Konieczne było także zachowanie pewnej ciągłości topograficznej, niezmienności w czasie. W Warszawie to nie byłoby możliwe, ponieważ większość miasta została zniszczona podczas wojny.

Odtwarzanie przedwojennego Krakowa sprawiło pani trudności?

– To był bardzo szczegółowy research, trwał kilka lat. Starałam się zagłębiać w detale. Fascynują mnie opowieści okupacyjne. Na przykład członkowie tej samej rodziny mogli należeć do ruchu oporu i nawet nie wiedzieć, że współpracują przy tym samym zadaniu. Mój Boże! W „Dzieciach stamtąd” występuje wątek niemieckiego żołnierza, który równocześnie jest muzykiem. Mieszka w domu głównego bohatera, nauczyciela. Żona, pani domu, również uczy, zajmuje się grą na pianinie. Każdego wieczora dzieci grają na skrzypcach, ona akompaniuje na pianinie, a Niemiec dołącza się, przygrywając na flecie. To niezwykłe i przez taki niecodzienny układ chciałam pokazać specyficzną dynamikę tamtych czasów.

Arlette Cousture, 'Dzieci stamtąd'
Arlette Cousture, 'Dzieci stamtąd'  Mat.pras.

Muzyka odgrywa ważną rolę w pani twórczości.

– Mój ojciec śpiewał. Występował podczas pasterki, zazwyczaj podczas dwóch mszy – w jednej parafii przed północą, w drugiej po. Muzyka była więc ważną częścią naszego rodzinnego życia. Ojciec nakłaniał nas do słuchania opery w każdy weekend. Można powiedzieć, że w naszym domu mieściła się Metropolitan Opera... Kiedy byłam mała, miałam cztery–pięć lat, chodziłam na koncerty. Jako dziecko zaczęłam grę na pianinie i flecie, moja siostra była pianistką.

To nie jest pani pierwsza wizyta w Krakowie.

– Nie, byłam tu już wcześniej, przy okazji zdjęć do serialowej adaptacji „Dzieci stamtąd” w 2003 r. Chciałam przyjechać jeszcze przed rozpoczęciem kręcenia, by zrobić kolejny research, ale niestety się rozchorowałam i mój przyjaciel zrobił to za mnie. Rewelacyjnie sobie poradził, bardzo mi pomógł.

Przy okazji pierwszej podróży do Krakowa, mogła pani porównać wyobrażony obraz Krakowa z rzeczywistym. Jakie wrażenia?

– Najsilniej zapamiętałam rozmowy ze statystami na planie. Jeden z nich przyznał, że ostatni raz statystował przy „Liście Schindlera”. To mnie zszokowało! Pomyśl tylko, „Lista Schindlera”! Tak, widziałam wcześniej zdjęcia Krakowa z lat 30. i 40., ale to nie to samo. Zdjęcia nie mają smaku, zapachu. Kiedy przyjechałam do Krakowa, uderzyła mnie szarość postsowieckich budynków. Teraz tego już nie ma, ale to obraz, który zapisał mi się w pamięci. To też wiąże się ze zmianami zachodzącymi w Polsce. Staliście się bardziej otwartym, weselszym społeczeństwem. To moje wrażenie.

Jak serialowy Kraków ma się do tego realnego?

– Na potrzeby serialu zmieniono wiele szczegółów, nazwy ulic czy lokalizacje. Trochę mi z tego powodu przykro, bo zależało mi na wierności faktom. Z tym wiąże się anegdota. W jednej ze scen bohater ratuje żydowskiego chłopca. Niestety, dziecko zostaje zabite przez Niemców. Chłopiec jest zwrócony w ich stronę. Podczas kręcenia podbiegł do nas mężczyzna, wymachiwał rękami, starał się coś przekazać. Dzięki tłumaczom dowiedzieliśmy się, że podczas wojny był świadkiem prawie identycznej sceny – różnica polegała na tym, że w rzeczywistości dziecko stało do żołnierzy plecami. Pomyślałam: kim jestem, by budzić w ludziach takie wspomnienia? Było mi ogromnie przykro. Jedynym pocieszeniem był fakt, że moja opowieść w jakiś sposób oddaje prawdę tamtego czasu.

Jak ocenia pani Targi Książki?

Pisarka wspiera akcję Stop Kulturze Marnotrawienia', zorganizowaną przez Fundację 'The Bridge'.
Pisarka wspiera akcję Stop Kulturze Marnotrawienia', zorganizowaną przez Fundację 'The Bridge'.  Fundacja The Bridge, Agnieszka Ożga-Woźnica.

– Jako pisarka biorę udział w licznych tego typu wydarzeniach, ale muszę przyznać, że panuje tu niespotykana nigdzie indziej energia. Najlepsze jest chyba to, że przychodzi tu tak wiele dzieci, tylu młodych ludzi! Zachwyca mnie to, że zauważyłam echo akcji „Stop Kulturze Marnotrawienia”, zorganizowanej przez Fundację „The Bridge”. Młodzi ludzie zbierali makulaturę, a za uzyskane z niej pieniądze kupowali moje książki. Podeszła do mnie mała dziewczynka, która powiedziała: „Jestem taka podekscytowana, kupiłam tę książkę za zebraną makulaturę, a teraz spotykam autorkę!”. To piękne!

Rozmawiała Joanna Barańska

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem