Wiele pytań nasuwa już samo wezwanie, które nosi kościół - św. Benedykta. Nic nie wskazuje na to, by świątynia na Wzgórzu Lasoty miała jakiekolwiek powiązania z opactwem Benedyktynów w Tyńcu. - Brak potwierdzających takie związki dokumentów, zresztą nasi tynieccy benedyktyni nigdy się do tego kościoła nie przyznawali - mówi Jacek Czuszkiewicz, archeolog prowadzący badania w krakowskiej świątyni. - Może za jego powstaniem stoją benedyktyni z czeskiego Brevnova? - zastanawia się. Tamtejszy czeski klasztor został założony w 993 roku przez księcia Bolesława II Pobożnego oraz św. Wojciecha - biskupa Pragi.
Wybranie na patrona św. Benedykta mogło mieć związek z istnieniem w tej okolicy dawnego miejsca kultu pogańskiego (niedaleko przecież znajduje się kojarzony z nim kopiec Krakusa). Niewykluczone, że świątynia powstała "w kontrze" do odprawianych tu niegdyś obrzędów. W tym kontekście znaczenie może mieć fakt, że św. Benedykt czczony jest 21 marca (to dzień jego śmierci), czyli w terminie pokrywającym się z przesileniem wiosennym. Do dziś jest to zresztą jeden z dwóch dni w roku, kiedy kościół otwierany jest dla wiernych (drugi to pierwszy wtorek po Wielkanocy, podczas tradycyjnej Rękawki).
Św. Benedykt pozostał patronem mimo zmieniających się w ciągu wieków opiekunów świątyni, którymi w przeszłości były m.in. siostry norbertanki ze Zwierzyńca (od 1254 roku) czy zakonnicy z klasztoru św. Ducha w Krakowie (po których pozostał do dziś trwały ślad: widniejący na kościele charakterystyczny podwójny krzyż).
W latach 60. XX wieku badania kościoła prowadził prof. Wiktor Zin, architekt z Politechniki Krakowskiej (późniejszy generalny konserwator zabytków, a także autor niezwykle popularnego programu telewizyjnego o architekturze "Piórkiem i węglem"). Badając odsłonięte wówczas fragmenty murów, doszedł do wniosku, iż znajdowały się tutaj kolejno: romańska rotunda z przełomu X i XI wieku, na niej - zbudowany z kostki wapiennej czworokątny kościół, datowany na XII wiek, a jeszcze później - ceglany kościół gotycki.
Prof. Zin odkrył też fragment murów, które jego zdaniem mogły być częścią połączonego z rotundą palatium - siedziby władcy (obie "zrośnięte" budowle przedstawił na powielanym później sugestywnym szkicu). Stąd można było wysnuć wniosek, że skoro istniały tu rotunda i palatium - to może na tym brzegu Wisły znajdował się duży ośrodek osadnictwa - kto wie, może rozwijający się równolegle z wawelskim? A to już byłaby historia dotykająca początków naszej państwowości...
Okazja do zweryfikowania hipotez stawianych przez prof. Zina nadarzyła się w 2014 roku, podczas badań finansowanych przez Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa (i kontynuowanych w ubiegłym roku). - Pierwotnie miał to być nadzór nad zbiciem tynków i ustabilizowaniem posadzki. Okazało się jednak, że uszkodzenia są poważniejsze, niż pierwotnie sądzono: spękane mury, uszkodzone fundamenty. Powody mogły być różne: występujące w podłożu leje krasowe albo zapadanie się miejsc pochówków, których wiele znajduje się w obrębie kościoła i poza nim. Aby to stwierdzić, trzeba było wykonać sondażowe wykopy. Przy tej okazji można było zbadać i zweryfikować wcześniejsze teorie - opowiada archeolog Jacek Czuszkiewicz.
Zaczęli kopać na zewnątrz kościoła, w narożniku północnym - tam, gdzie badania prowadził prof. Zin. Odkryli przybudówkę wchodzącą pod fundamenty kościoła gotyckiego. W konstrukcji jest bardzo podobna do murów, które prof. Zin określił jako palatium. Na razie archeolodzy nie potrafią określić jej funkcji.
Podczas dalszych prac prowadzonych na zewnątrz i w środku świątyni natknęli się na pozostałości rotundy. Poniżej znajduje się już skała - stąd wiadomo, że jest to najstarsza istniejąca tutaj budowla. Co ciekawe, zbudowano ją nie z występującego w tej okolicy w obfitości wapienia, ale z piaskowca. - Prawdopodobnie był to piaskowiec sprowadzany z okolic Wieliczki lub Myślenic. Stąd przypuszczenie, że budowniczowie nie byli miejscowi, nie umieli obrabiać tutejszego kamienia. Wyłupywali dość duże bloki i przywozili je na plac budowy - mówi Czuszkiewicz.
Czy rotunda mogła powstać na przełomie X i XI wieku? Wskazówką do datowania może być używana przez budowniczych gipsowa zaprawa (w późniejszych okresach używano wapiennej). - Wysłaliśmy próbki do analizy do Poznania. Ale stopień błędu jest zawsze spory, więc możemy pozostać z takim stanem wiedzy jak obecnie - zastrzega archeolog.
Kto mógł wznieść tę najstarszą budowlę na Wzgórzu Lasoty? Na pewno była to fundacja monarsza, nie rycerska - takie powstawały w późniejszych wiekach. Ale z czyjej woli mogłaby powstać - Bolesława Chrobrego czy może czeskich władców - o czym mogłyby świadczyć podobieństwa do budownictwa z Moraw? To wciąż otwarte pytanie.
Według prof. Zina powyżej rotundy miał się znajdować kościół czworokątny, wapienny. Ale jak się okazuje - tę kolejną świątynię (prostokątną, z także prostokątnym prezbiterium) również wzniesiono z piaskowca. Pod względem technologicznym budowla ta bardziej przypomina rotundę Najświętszej Marii Panny (kościół pw. św.św. Feliksa i Adaukta) na Wawelu. - Płytki są lepiej wyłupywane, niektóre budowniczowie stawiali na sztorc. Zaprawa wapienna, gipsu użyli do zalania gruzu wypełniającego środek tej konstrukcji. Zachowały się też resztki tynku wapiennego - opisuje Jacek Czuszkiewicz.
Prof. Zin określał czas powstania tego kościoła na wiek XII. Przez analogię - dopatrzył się bowiem podobieństw tej wapiennej jego zdaniem budowli do stojącego na Rynku Głównym kościoła Św. Wojciecha. Ale skoro to piaskowiec, takiej analogii wysnuć już nie można, i sprawa datowania nadal jest otwarta.
Także kolejna teza prof. Zina, o zbudowanym z cegły kościele gotyckim, nie znalazła potwierdzenia w obecnych badaniach. Gotycka świątynia była także kamienna - zbudowano ją z dużych ciosów wapiennych, z wykorzystaniem płytek piaskowcowych. Cegły, owszem, były użyte - ale tworzą tylko "płaszcz" okrywający mury od zewnątrz.
Podczas prac prowadzonych w samym kościele i wokół niego archeolodzy natknęli się na wiele pochówków. Ułożone jedne na drugich szkielety spoczywają pod posadzką, często są przemieszane. W najstarszych grobach nie ma trumien, prawdopodobnie ciała chowano w całunach. Szczątki kostne - głównie fragmenty czaszek - znaleziono też w dwóch niszach wykutych w północnej ścianie kościoła.
Szczątki zostały przebadane przez Justynę Marchewkę i Katarzynę Kliś - doktorantki w Zakładzie Antropologii Uniwersytetu Jagiellońskiego (ich prace nadzorował i konsultował dr hab. Henryk Głąb, dyrektor Instytutu Zoologii UJ). Dzięki temu wiemy, że zdecydowana większość pochowanych tu osób to dzieci. W przypadku pochówków odkrytych na zewnątrz kościoła (37 osób) odsetek zmarłych poniżej 14. roku życia wynosi aż 81 proc. W środku znaleziono szczątki co najmniej 29 osób, z czego 16 zmarło przed ukończeniem 7. roku życia, a kolejne dwie - przed ukończeniem 14. roku życia. Oczywiście to statystyki tylko z przebadanych miejsc - by określić ogólną liczbę i wiek pochowanych, trzeba byłoby rozszerzyć zakres prac i np. zerwać całą posadzkę w kościele.
- Wewnątrz kościoła uwagę zwracają dwa pochówki zlokalizowane w wykopie umiejscowionym przed ołtarzem głównym. W obu pochowano dzieci, i są one szczególne pod względem obserwowanych na szkieletach zmian patologicznych. Pierwszym z nich jest zdekompletowany szkielet dziecka zmarłego pomiędzy 6. a 24. miesiącem życia. Na powierzchni wewnętrznej kości sklepienia czaszki odnotowano zmiany typowe dla zapalenia opon mózgowych, co mogło być przyczyną zgonu - opisuje Justyna Marchewka.
Drugi pochówek jest interesujący z dwóch przyczyn. - Po pierwsze, ze względu na złożenie ciała w miejscu zarezerwowanym zgodnie z naszą wiedzą dla osób możnych. Po drugie, ze względu na deformację, która w przypadku analiz materiałów kostnych jest stosunkowo rzadka - wyjaśnia badaczka.
To grób dziecka zmarłego pomiędzy 9. a 13. rokiem życia, najprawdopodobniej płci żeńskiej. Stwierdzono u niego deformacje kręgosłupa i czaszki charakterystyczne dla syndromu Klippel-Feila [zespół wad wrodzonych, polegających na zrośnięciu kręgów szyjnych - przyp. red.]. - Pochowano ją prawdopodobnie w całunie, bez ozdób czy innego wyposażenia - uzupełnia Jacek Czuszkiewicz.
Jaka była bezpośrednia przyczyna śmierci pochowanych tu osób? Nie znaleziono śladów wskazujących, że ktokolwiek z nich zmarł z przyczyn innych niż naturalne. - Musimy pamiętać, że ludzie ci żyli w okresie, kiedy każda infekcja mogła zakończyć się zgonem - zaznacza Justyna Marchewka. Przypomina też, że wysoki odsetek zgonów dziecięcych występował w okresie średniowiecza nie tylko na terenie Krakowa czy też Polski, ale całej Europy.
Pytań dotyczących przeszłości najmniejszego krakowskiego kościoła wciąż jest wiele. Czy uda się na nie odpowiedzieć podczas kolejnego sezonu wykopaliskowego w 2016 roku?
- W planach na ten rok są porządne wzmocnienia konstrukcyjne ze stali nierdzewnej, podmurówki. A w przyszłości po prawej stronie ołtarza ma powstać rezerwat archeologiczny, by pokazać zwiedzającym kryjące się pod posadzką warstwy - zapowiada Jacek Czuszkiewicz.
Jak dodaje, warto byłoby także rozszerzyć obszar poszukiwań, by zbadać okoliczne osadnictwo. A także - sporządzić wreszcie porządną monografię tej zagadkowej świątyni, bo takiej kościół św. Benedykta jak dotąd się nie doczekał.
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze