19 maja na terenie Przylasku Rusieckiego w Nowej Hucie odbędzie się Spartan Race, znany na całym świecie bieg z przeszkodami. Śmiałkowie będą wspinać się, czołgać i taplać w błocie. Do wyboru dwie trasy. W „Spartan Sprint” do pokonania będzie 25 przeszkód i min. 5 km. W „Spartan Super” zawodnicy zmierzą się z 30 przeszkodami na dystansie min. 13 km (więcej TUTAJ).
Łukasz Łyczkowski: Niekoniecznie, ale nie zawsze chodzi o to, by było łatwo i przyjemnie.
– Bo możemy udowodnić sobie, że potrafimy złamać własną barierę. Wyzwania podejmuje się po to, by na koniec poczuć satysfakcję i móc powiedzieć sobie: „Zrobiłem to!”. Hasło Spartan Race – „You’ll know at the finish line” [z ang. „Dowiesz się na mecie” – przyp. red.] – dużo wyjaśnia. Wiele osób w czasie wyścigu pyta samych siebie: „A po co mi to było?”. Ale po przekroczeniu mety od razu zaczynają się zastanawiać, kiedy kolejny start.
– Każdy do startu podchodzi na własny sposób. Na przykład ja jestem samotnym wilkiem, lubię biec indywidualnie – ale wiele osób zapisuje się z dziewczyną czy chłopakiem albo z grupą znajomych. Na starcie stają nawet kilkunastoosobowe zespoły, które do wyścigu podchodzą w piknikowej atmosferze. I nie ma w tym nic złego. Po prostu bawią się biegiem. Wychodzą z założenia, że po raz ostatni mieli okazję do potaplania się w błocie w dzieciństwie, choć i wtedy rodzice rzadko na to pozwalali.
– To był drugi Spartan Race organizowany w naszym kraju, Warszawa, marzec 2015. Nie do końca wiedziałem, na co się piszę. Współpracowałem wtedy z osobami uprawiającymi crossfit, ale na co dzień praktycznie nie biegałem.
– Tak, choć sam nie byłem człowiekiem znikąd, bo od zawsze trenowałem sztuki walki, więc miałem pewną wydolność, siłę. Ale to nie jest konieczne. Na metę „Spartan Sprint” – biegu na dystansie min. 5 km – może dotrzeć każdy, choćby w wolnym tempie. Znamy wiele osób w podeszłym wieku, z otyłością czy nawet niepełnosprawnych, które podejmują to wyzwanie. „Spartan Sprint” w Warszawie ukończyła siedemdziesięciolatka, podczas gdy jej wnuczka brała udział w „Spartan Kids”.
– Od dawna jestem pokłócony z równoważnią. Pomimo nie najgorszej koordynacji ruchowej tę potyczkę zazwyczaj przegrywałem. Inni pewnie odpowiedzieliby panu inaczej. Są ludzie, dla których samo zanurzenie się w błocie jest trudnym wyzwaniem. A kto ma słabe ręce, może mieć problemy na małpim gaju lub na ściankach. Największym pogromcą uczestników regularnie jest jednak rzut włócznią do manekina.
– Są dwa rodzaje przeszkód. Za niepokonanie niektórych grozi 30 tzw. karnych burpees
– Ćwiczeń, które najłatwiej opisać komendą „Padnij, powstań!”. Na trasie spotkamy jednak też przeszkody, których nie można zamienić na burpees, trzeba je pokonać. Dozwolona jest wtedy pomoc innych uczestników, np. w podsadzeniu na ściankę nie ma nic złego.
– Było w tym trochę przypadku. Coraz częściej startowałem w biegach typu Spartan Race, zdobyłem trifectę, a potem jeszcze podwójną trifectę, w tym zimową…
– Zacznijmy od tego, że Spartan Race ma trzy podstawowe dystanse: „Sprint” na min. 5 km, „Super” na min. 13 km i „Beast” na min. 20 km. Kto w rok ukończy wszystkie trzy, zdobywa tzw. trifectę. Trzy medale po połączeniu utworzą zresztą kolejną odznakę. Rekordzista świata ma na koncie 23-krotną trifectę. Jego medal jest większy niż jego klatka piersiowa.
– I w międzyczasie zostałem wypatrzony przez organizatorów. Zaprosili mnie do współpracy. Do tego znalazłem się w gronie globalnych ambasadorów.
– Spartan Race wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, ale dość szybko wchodził na kolejne rynki. W sumie na całym świecie w tych wyścigach bierze udział już ponad milion osób. Biegi w Polsce są częścią globalnej strategii realizowanej w Europie Środkowej. Po trzy rocznie organizowane są też na Słowacji, Węgrzech, w Czechach i Rumunii. Każdy bieg rozpoczyna fala elity, czyli zawodników walczących o podium oraz nagrody rzeczowe lub finansowe.
– W stawce mamy wyspecjalizowanych zawodników, którzy startują tylko w tego typu biegach. A Spartan Race jest jedną z federacji, która je organizuje. Zawodnicy z elity biegną po to, by wygrać, są bardzo restrykcyjnie traktowani przez sędziów i w porównaniu do „cywili” osiągają niesamowite czasy.
– Bo w powietrzu unosi się duch Spartan, którzy byli znani z męstwa i nigdy się nie poddawali. Nasi Spartanie tworzą globalną wspólnotę. Kiedy startowałem w 24-godzinnym biegu na Islandii, dało się ją poczuć, mimo że uczestnicy pochodzili z najbardziej egzotycznych zakątków globu. To były mistrzostwa świata w biegu z przeszkodami typu ultra. Chodziło o to, by dziesięciokilometrową pętlę w 24 godziny pokonać jak najwięcej razy. Trzeba było radzić sobie nie tylko z przeszkodami, ale też tym, co oferuje Islandia: śniegiem, deszczem, wiatrem i górami…
– W elicie jest ich zdecydowanie mniej niż mężczyzn, ale wśród amatorów nie ma dużej dysproporcji. Panie też startują, też chcą przezwyciężać słabości, ubrudzić się, zmoczyć, mieć satysfakcję z dobiegnięcia na metę.
– Ich specyfika jest zupełnie inna. Podczas biegu ulicznego zawodnicy zachowują względnie jednostajne tempo, zazwyczaj nie ma dużych przewyższeń, czasem tylko trzeba np. wbiec na wiadukt. Na Spartan Race jest zupełnie inaczej: czasem ścigamy się po lasach, górach, wchodzimy do strumyków… Zdarza się, że niektóre fragmenty trasy uczestnicy pokonują na czworaka.
– Oczywiście. Prywatnie to dla mnie ważny start. Trasy się nie boję, ale wracam po drobnej kontuzji, więc będzie to dla mnie bieg na przełamanie.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze