Klub Re
W czasach, kiedy międzynarodowe festiwale jazzowe borykają się z kryzysowymi budżetami, a wielkie gwiazdy wcale nie spuściły z tonu (jeśli chodzi o gaże), krakowski klub Re na nowo odżył, stając się areną dla muzyki eksperymentalnej, alternatywnej, najnowszych dokonań młodych, ale doświadczonych już muzyków jazzowych i improwizatorów.
- Itala a.k.a. Sex Workera a.k.a. Daniela miałem okazję zobaczyć już kilka lat temu z jego zespołem Mi Ami w klubie Re. 20 osób na sali - jak to u nas bardziej pod ścianą i z rękami w kieszeniach - a na scenie bosonoga eksplozja pogodnych dźwięków prosto z Kalifornii. Za ten koncert, koncerty High Places, Handsome Furs i za dziesiątki innych, także tych, które odbyły się w ubiegłym roku (Peter Broderick, Evangelista), proponuję do Kulturalnych Odlotów klub Re i dziękuję Grześkowi - pisał, proponując tę kandydaturę, Cyprian Buś z agencji Front Row Heroes. I podkreślał: - W czasach, kiedy w Krakowie dobre koncerty bywały tylko tam, żyło się historiami nawet o tych, które nie doszły do skutku, dla mnie najbardziej kultowy to At The Drive In.
Ale niedopowiedziane historie to nie wszystko. Od kiedy Alchemia w temacie jazzu stała się właściwie tylko klubem festiwalowym Krakowskiej Jesieni Jazzowej, brakowało miejsca dla dobrych, rodzimych produkcji, a także nieco innych, alternatywnych zespołów ze świata. Klub Re lukę tę wypełnił, zapraszając na swą scenę tak znakomitych artystów jak: Mikrokolektyw, Starlicker Roba Mazurka, Sing Sing Penelope, Woody Alien, Contemporary Noise Sextet. Ukłony i szacunek, zwłaszcza że na ambitnej muzyce i awangardzie nikt dzisiaj nie zarabia.
Wszystkie komentarze