Chleb
Musicie mieć: 1 kg mąki pełnoziarnistej; 1 łyżeczkę soli; garść pestek słonecznika, czarnuszki albo ziół prowansalskich; 100 g drożdży; około 1 l ciepłej wody; cukier; 2 garści otrąb owsianych; masło lub inny tłuszcz do wysmarowania formy
Przygotować dwie podłużne, wysokie foremki. Wysmarować je masłem albo innym tłuszczem i wysypać otrębami. Pokruszyć drożdże do miseczki, posypać odrobiną cukru i zalać ciepłą wodą, rozmieszać i zostawić, żeby zaczyn urósł. Następnie wlać go do przesianej mąki, dosypać zioła, ziarna i otręby, zanurzyć dłoń i... oddać się odpoczynkowi. Wyrobić ciasto. Dolewać ciągle ciepłej wody, żeby po ściśnięciu tworzyło zwartą masę, ale wciąż pozostawało lekko lejące. Napowietrzyć ciasto, długo je ugniatając. Kiedy osiągnie wymaganą konsystencję, nakryć je ściereczką i zostawić. Ono, podobnie jak wy, wymaga spokoju. Nie chce głośnych rozmów, trzaskania drzwiami i przeciągów. (Jeden z moich kucharzy, niejaki Długi, na kacu nabawił się zapalenia płuc). W międzyczasie nastawić piekarnik na taką temperaturę, jaką mu fabryka dała. Kiedy ciasto urośnie, łagodnie przelać je do foremek. Niech tam jeszcze rośnie, przykryte ściereczką, przez 15 minut. Potem włożyć je do piekarnika, ustawiając temperaturę na 200 stopni C. Piec chleb, aż skórka na wierzchu nabierze złotej barwy (około 1,5 godziny). Wyjąć z foremek i zostawić do przestygnięcia na kratce.
Smakuje cudownie, gdy jest jeszcze ciepły, z samym masłem, i pozwala zapomnieć, jaką wielką krzywdę Jej zrobiliście.
Wszystkie komentarze