Transport publiczny na Podhalu, poza Nowym Targiem i Zakopanem, nie istnieje. Busiarzom bardziej opłaca się obsługiwać turystów na najbardziej uczęszczanych trasach niż wozić miejscowych do pracy czy sklepu w mieście. - Bywa, że muszę pojechać do szpitala w mieście. Proszę wtedy syna, kuzyna męża albo sąsiadów, żeby mnie podrzucili. Przy powrocie liczę, że ktoś mnie zabierze - opowiada nam góralka z Ochotnicy.
- Od początku roku wszystkie polskie firmy autokarowe straciły zlecenia, a szansa na pierwsze wycieczki to dopiero wiosna 2021. Co mamy zrobić do tego czasu? - pytają przewoźnicy, którzy we wtorek protestowali na głównych ulicach Krakowa.
Jak informuje Straż Graniczna, zakończył się protest Unii Słowackich Przewoźników. Ruch na przejściu granicznym w Chyżnem odbywa się już bez utrudnień, także dla ciężarówek.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.