- Szkoły ciągną ucznia za uszy, by nie mieć kłopotów - opowiada matka, która walczyła z podstawówką, by syn miał na świadectwie wpisane jedynki, na które zapracował, bo "bimbał". - Chciałam go nauczyć, że wszystko ma swoje konsekwencje - tłumaczy. - Trochę za późno - komentuje dyrektorka jednej z krakowskich szkół.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.