Kto będzie się opiekował tysiącem starszych i niepełnosprawnych pacjentów, jeśli opiekunki medyczne rzucą pracę w domu opieki przy ul. Wielickiej? A mogą to zrobić, jeśli dyrektor placówki obniży im pensje. Jak? Proponuje niektórym zatrudnienie na innym, gorzej płatnym stanowisku.
Pielęgniarki bez magistra i specjalizacji to najbardziej atrakcyjne dla dyrektorów szpitali i przychodni pracownice - alarmowało środowisko. To się jednak zmienia - może się okazać, że jeszcze atrakcyjniejsze na rynku pracy są dziś opiekunki medyczne.
Około 40 pielęgniarek ze szpitala św. Łukasza w Tarnowie pozwało swojego pracodawcę za pensje nieadekwatne do posiadanego przez nie wykształcenia.
"Jak był covid, to klaskali, dziś podwyżki nam zabrali" - przypominają o sobie pielęgniarki, które uważają, że zarabiają zbyt mało. Protestują we wszystkich szpitalach regionu, zarzucając dyrektorom bezprawne zaniżanie wynagrodzeń. Sprawdziliśmy, ile w rzeczywistości zarabiają małopolskie pielęgniarki.
Podstawowa pensja to średnio ponad 6 tys. zł, do tego dodatki za dyżury w weekendy i święta oraz za noce. A i tak prawie 400 pielęgniarek ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie zapowiada pozwy do sądów, bo przy takich samych zawodowych kwalifikacjach zarabiają mniej niż ich koleżanki ze szpitala dziecięcego.
Renata Piżanowska, położna z Nowego Targu: - Choć cieszę się, że sąd przyznał mi rację, to boli mnie, że odszkodowanie otrzymam z pieniędzy podatników. Błędu nie popełnili przecież Polacy, tylko dyrektor szpitala. Do dziś nie usłyszałam od niego "przepraszam" i to nie z jego kieszeni otrzymam pieniądze.
Kilkadziesiąt pielęgniarek i położnych protestowało przed Szpitalem Uniwersyteckim w Krakowie. Sprzeciwiają się obniżeniu wynagrodzenia pielęgniarkom z tytułem magistra.
Posłanka Partii Razem Daria Gosek-Popiołek i poseł Nowej Lewicy Maciej Gdula składają zawiadomienie do prokuratury w sprawie naruszania praw pracowniczych w zakresie wypłacania wynagrodzeń pielęgniarkom przez dyrekcję Szpitala św. Łukasza w Tarnowie.
Kilkaset pielęgniarek z różnych szpitali w Polsce protestowało w Tarnowie przeciwko decyzjom dyrektorów szpitali, którzy nie chcą uznawać ich wykształcenia, by nie dawać im podwyżek.
Czy szpital, który należy do wyższej uczelni - Uniwersytetu Jagiellońskiego - może uznać, że nie potrzebuje pielęgniarek z wyższym wykształceniem? Ten paradoks jest naprawdę trudny do zrozumienia.
Ile powinna zarabiać pielęgniarka z wyższym wykształceniem? Dlaczego szpitale nie są zainteresowane lepiej wykształconym personelem? Pielęgniarki w Małopolsce zapowiadają, że rzucą pracę w publicznych placówkach, jeśli nie dostaną podwyżek za tytuł magisterski zapowiadanych przez rząd.
Około 600 pielęgniarek ze Szpitala Uniwersyteckiego grozi, że porzuci pracę. Kolejnych 300 chce odejść ze szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie, a ponad 140 z Tarnowa. Powód? Dyrektorzy szpitali nie uznają ich wyższego wykształcenia i nie chcą dać im podwyżek takich, jakich się od połowy ubiegłego roku spodziewały.
138 pielęgniarek i dwie położne zatrudnione w Szpitalu Wojewódzkim im. św. Łukasza w Tarnowie otrzymały wypowiedzenia umów o pracę. Powód? Nie zgodziły się na degradację z zajmowanych stanowisk.
Wejście do szpitala, wszystkie wyjścia z budynku: prywatne i służbowe, nadgodziny - dziś ruszył pilotażowy program rejestracji czasu pracy w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu. Od 1 sierpnia system obejmie wszystkich pracowników.
Prokuratura uznała, że nie było przestępstwa w związku z sygnalizowanymi przez pielęgniarki ze szpitala im. Żeromskiego brakami wypłat dodatków covidowych. Adwokat personelu już zapowiedział odwołanie.
Według najnowszego raportu NIK miliardy złotych poszły z budżetu na dodatki covidowe dla personelu medycznego. Tyle że pieniądze nie zawsze trafiały do tych, którzy rzeczywiście mieli kontakt z chorymi. Pielęgniarki z dwóch krakowskich szpitali od roku przekonują prokuratorów, że zostały pokrzywdzone w trakcie pandemii.
Znów działa oddział ginekologiczno-położniczy w zakopiańskim szpitalu. Wcześniej kobiety musiały pokonać ponaddwudziestokilometrowy odcinek notorycznie zakorkowanej drogi pomiędzy Zakopanem a Nowym Targiem.
Co dalej z oddziałem położniczo-ginekologicznym w zakopiańskim szpitalu? Przez ostatnie dwa lata był kilkakrotnie zamykany i przekształcany na potrzeby związane z leczeniem pacjentów zakażonych covidem. Teraz położne walczą o jego przetrwanie.
Medycy mają składać oświadczenia o zaszczepieniu przeciw COVID-19 - informuje resort zdrowia. Za brak szczepień grożą kary finansowe i odsunięcie od pracy. To kolejny martwy przepis w walce z pandemią.
Dyrektorzy szpitali w całej Małopolsce otrzymują od NFZ aneksy do kontraktów na ambulatoryjne świadczenia specjalistyczne. Są w nich zapisane podwyżki na te usługi, tyle że sfinansowane mają zostać z pieniędzy na pensje dla pielęgniarek, położnych, ratowników i lekarzy.
Jak szpital wykorzystał otrzymane pieniądze za zatrudnianie Renaty Piżanowskiej? Czy nadal ujmuje ją jako swoją pracownicę? I dlaczego w porę nie wykreślił jej z takiej listy? NFZ bada sprawę wykazywania Renaty Piżanowskiej wśród pracowników szpitala w Nowym Targu.
Proszę pani, jakie wszy? Nie jesteśmy rodziną patologiczną, ja jestem księgową. Jakie wszy?
Poseł KO Marek Sowa wnioskuje do NIK o kontrolę w szpitalu w Nowym Targu. Jak ujawniliśmy w "Wyborczej", dyrektor szpitala pobiera pieniądze z NFZ za zatrudnianie położnej, choć zwolnił ją kilkanaście miesięcy temu.
Renata Piżanowska została zwolniona dyscyplinarnie ze szpitala w Nowym Targu za poinformowanie opinii publicznej, że w placówce brakuje maseczek i środków chroniących przed zakażeniem koronawirusem. Ale dyrekcja wciąż wykazuje ją jako pracownicę w NFZ i pobiera na nią pieniądze. Sprawę bada Narodowy Fundusz Zdrowia i Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Pielęgniarka Renata Piżanowska podczas pierwszej fali koronawirusa została dyscyplinarnie zwolniona z pracy za publiczne informowanie o braku maseczek i niewystarczającej ochronie personelu przed wirusem. Po trwającej 1,5 roku batalii z dyrektorem Markiem Wierzbą (jednocześnie radnym wojewódzkim PiS) sąd pracy w Nowym Targu orzekł, że zwolnienie było niezasadne. Szpital będzie musiał wypłacić pielęgniarce odszkodowanie.
Mamy dość pracy po 300 godzin miesięcznie - mówią pielęgniarki i położne. Kilkadziesiąt z nich stanęło w poniedziałek na krakowskim Rynku. Tym samym rozpoczęły ogólnopolski strajk ostrzegawczy. Niewykluczone, że jego forma w kolejnych tygodniach się zaostrzy.
Wsadzamy człowieka do foliowego worka, polewamy płynem do dezynfekcji, potem drugi worek. Ja nie chcę tak skończyć.
Radni z Nowego Targu odrzucili skargę przesłaną przez ministra zdrowia w sprawie zwolnienia położnej Renaty Piżanowskiej za to, że poinformowała w internecie o braku środków ochrony osobistej podczas epidemii koronawirusa. Radni twierdzą, że środków nie brakowało. I wyliczają: na ok. 1000 pracowników w szpitalu było 351 maseczek.
- O treści ugody nikt nie może się dowiedzieć - usłyszała zwolniona za wpis na Facebooku położna, Renata Piżanowska. W zamian za powrót do pracy dyrektor nakazał jej publicznie oświadczyć, że informacje o braku maseczek w szpitalu były kłamstwem, oraz obiecać, że nie będzie więcej rozmawiać z mediami.
- Mam wrażenie, że zostałam wplątana w grę, której zasad nie znam - przyznaje Renata Piżanowska, położna z Podhala. Dyrektor szpitala w Nowym Targu zwolnił ją dyscyplinarnie, bo na Facebooku alarmowała, że brakuje im maseczek, kombinezonów i środków, które mogą ochronić personel przed zakażeniem koronawirusem.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.