Kolejna pani zgłosiła się na kurs bacowski - informuje Towarzystwo Produktu Górskiego. Janina Rzepka, która pierwsza skończyła takie szkolenie, udziela rad koleżankom po fachu.
Spacer po Krupówkach to jak wizyta na festynie. Gdy o zakopiański deptak zapytasz Polaków, wielu odpowie, że ich noga więcej tam nie postanie. A tłum z roku na rok gęstnieje.
Według danych inspekcji weterynaryjnej obecnie 30 baców może wyrabiać oscypki z unijnym certyfikatem. Bywało lepiej - dekadę temu takich wytwórców było pół setki. Czy to oznacza, że wędzone sery z Podhala gorzej się sprzedają?
Śmierć bacy Andrzeja Zięby-Gala z Doliny Chochołowskiej przywołała wspomnienie interwencji Watykanu w sprawie oscypków. Tych wędzonych tradycyjną metodą serów obawiano się też w Unii Europejskiej i w szpitalach.
MSZ ostrzegło producentów produktów regionalnych w całym kraju przed dalszą współpracą międzynarodową w ramach stowarzyszenia ENRCH. PiS obawia się, że stowarzyszenie może zostać przejęte przez kapitał rosyjski. - To absurd. Kolejna antyunijna fobia rządu - oburza się opozycja.
- Najpierw był problem z brakiem trawy, ale później dopisali turyści - podsumowują pasterze, którzy po tegorocznym sezonie pasterskim wzięli udział w Święcie Bacowskim w ludźmierskim sanktuarium.
Chociaż sery w górach można kupić przez cały rok, to na prawdziwego oscypka natkniemy się tylko od maja do końca grudnia. Spotkamy sery o różnych formach, kolorach, a nawet składzie - ale czy wszystkie są oscypkami? Niektórzy pytają: czym różni się owczy od krowiego? Który lepszy: uwędzony czy nieuwędzony? Dla nas najważniejsza jednak jest odpowiedź: który ze wszystkich serów jest prawdziwym oscypkiem?
- To jest nasz chleb. Tradycja i zamiłowanie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Robił to nasz pradziadek, dziadek, tata i teraz my - opowiada Wojciech Komperda, baca z Pienin. Od kilku tygodni można spotkać go na Hali Majerz, gdzie wraz z juhasami pasą owce i sprzedają góralskie serki - prosto z bacówki.
Nawet o jedną trzecią - w porównaniu do miesięcy przed pandemią - poszły w dół miesięczne czynsze za stoiska z oscypkami na Krupówkach. Są jednak lokale, gdzie dzierżawcy nadal muszą płacić kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Niektórzy przedsiębiorcy nie wytrzymują spirali cenowej i coraz więcej obiektów - po raz pierwszy od niepamiętnych czasów - świeci pustkami.
Sezon pasterski na Podhalu rozpoczęty, tymczasem na halach i pastwiskach brakuje juhasów, a stare powiedzenie, że ,,kto mo owce, ten mo, co fce" nie działa jak kiedyś.
Usytuowane przy zakopiance stoisko z oscypkami przeżywa oblężenie. Ludzie zastrzymują się przy nim na zakupy po tym, jak jedna z turystek opisała w internecie trudną sytuację sprzedającej sery starszej góralki.
Jak co roku ponad 1500 owiec przeszło ulicami Szczawnicy w jesiennym redyku, kończącym 5-miesięczny wypas.
Stawki za wynajem stoiska z oscypkami w centrum Zakopanego znów osiągnęły bardzo wysoki poziom. W tegorocznym przetargu padła rekordowa kwota 21 tysięcy złotych za miesięczny najem miejsca o powierzchni... 1,5 m kw.
To już wielowiekowa tradycja. Zanim podhalańscy bacowie i juhasi wyruszą z owcami na hale, spotykają się w bazylice w Ludźmierzu, by pokłonić się Matce Boskiej Gaździnie Podhala i prosić o łaski na rozpoczynający się sezon wypasu owiec.
Niby to Podhale, ale stawki za stoiska w centrum Zakopanego osiągnęły kosmiczny poziom.
Wojciech Czabanowski, doktorant filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, na bacówkę zabrał książki. Myślał, że będzie miał tu dużo wolnego czasu, to sobie poczyta o filozofii i o gwiazdach. Ale na takie zbytki juhasowi czasu za bardzo nie starcza. Bo musi każdego dnia wstać o czwartej rano. I pomagać przy owcach do nocy.
Copyright © Agora SA