Przed nami najpiękniejsza niedziela w roku. Pełna szczerych uśmiechów, serdecznych uścisków dłoni, słów i gestów wsparcia, którymi można zdziałać cuda. Nawet w starciu z nienawiścią.
Liczenie zebranych w niedzielę przez wolontariuszy pieniędzy do puszek potrwa jeszcze jakiś czas. Ale podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, oprócz finansowego wsparcia dla fundacji Jurka Owsiaka, liczyło się coś jeszcze - był to festiwal życzliwości na krakowskich ulicach.
Miałam 19 lat, gdy zachorowałam na cukrzycę. - Będzie problem z urodzeniem dzidziusia - powiedziała mi w szpitalu mało empatyczna pielęgniarka.
Chciałam kwestować dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w jednym z osiedlowych sklepów, ale przeszkodził mi w tym planie niedzielny zakaz handlu. Z wolontariatu nie rezygnuję, a pieniądze do puszki będę zbierać, wyjątkowo, już w sobotę. Dostałam na to pozwolenie ze sztabu Orkiestry - mówi 89-letnia pani Halina Kaliszka, najstarsza wolontariuszka WOŚP z Krakowa. W sobotę można ją spotkać z puszką w sklepie przy ul. Bałuckiego 9.
Już w najbliższą niedzielę, 13 stycznia, w całej Polsce zabrzmią dźwięki 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dochód ze zbiórki przeznaczony zostanie na zakup specjalistycznego sprzętu do szpitali dziecięcych.
Trudno mi nawet zliczyć wszystkie łóżka, pompy, drobny sprzęt, które mamy dzięki WOŚP. A do tego dochodzą najnowocześniejsze, specjalistyczne, warte miliony złotych urządzenia. Niektórym się wydaje, że Orkiestra to jest jeden dzień - finał, a potem wszyscy się pakują i jadą na wakacje. A te urządzenia pracują bez przerwy i pomagają tysiącom dzieci rocznie - mówi prof. Zbigniew Żuber.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.