W stylowych wnętrzach zakopiańskiej willi Oksza Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe im. Adolfa Hyły zorganizowało premierę filmu "Orla Perć - tradycja i współczesność".
- Od kilkunastu lat obserwujemy ludzi, zwłaszcza młodych, którym wydaje się, że są silni, zdrowi i zdolni do wszystkiego. W związku z tym nie baczą, czy idą na Orlą Perć, czy na łatwiejsze szlaki. Nie dla wszystkich to się dobrze kończy - mówi Adam Marasek, ratownik TOPR.
Orla Perć wzbudza dreszcz emocji. Ci, którzy ją przeszli, wspominają zapierające dech w piersiach widoki, przepaści, pokonywanie własnych słabości. Czują się członkami elitarnej wśród turystów grupy. Wyobraźnię tych, którzy dopiero planują wycieczkę, pobudzają hasła: żleb Honoratki, drabinka nad Kozią czy Kozie Czuby. Niestety, dla ponad 120 turystów Orla Perć była ostatnim szlakiem w ich życiu.
- Do niedawna zagranicznym gościom musiałem się tłumaczyć, że Polska co prawda jest w Unii, że Polacy jeżdżą już dobrymi samochodami, ale jeszcze nie wiedzą, że puszkę po piwie trzeba wyrzucić do kosza - mów Rafał Sonik, pomysłodawca akcji "Czyste Tatry".
Jesteśmy zwykłymi turystami, kochamy góry i chcemy podzielić się naszą pasją i wieloletnim doświadczeniem. Chcemy pokazać, że Tatry nadal będą magiczne, nadal będą przyciągały, a frajda z chodzenia po nich będzie jeszcze większa, jeżeli będziemy to robić rozważnie - mówi Jan Cięciak, prezes Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adolfa Hyły.
Na Orlej Perci trzeba trawersować kilkudziesięciometrowe półki skalne, trzymając się zamocowanych w głazach metalowych łańcuchów, klamer i drabinek. Schodzić stromymi skalnymi rynnami o wysokości wielopiętrowego bloku, wdrapywać się równie długimi kominami, przeciskać się przez szczeliny, omijając uskoki i przepaście.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.