To wszystko było znakomite. Już chciałem się żegnać, gdy pani kelnerka na deser zaproponowała brownie. Brownie? Naprawdę myślicie, że uwiedziecie mnie jankeskim banałem?
W górach strasznie denerwuje mnie chodzenie pod górę, zwłaszcza gdy można to zastąpić piękną panoramą gór z tarasu restauracji. A to właśnie zapewnia Leśniczówka w Zakopanem.
Oto zasada tutaj rządząca: dostępne jest to, co akurat zostało świeżo przyrządzone. Wybór jest tak bogaty, że nie byłem w stanie spróbować wszystkiego. W dodatku porcje są przyzwoitej wielkości, w sam raz na dorodne głody zrodzone podczas górskich wędrówek.
Proszę Szanownych Pań i Panów, to było wydarzenie! Sensacja! Atrakcja! To się samo jadło, bo przecież chyba nikt nie uwierzy, że osobiście mogłem pochłonąć takie ilości żarcia.
Jesteśmy oto w restauracji talerzykowej, której sens polega na tym, by czerpać radość nie tylko z tego, co w gębie, ale też ze spotkania i wzajemnego sobie podjadania
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.