Dawid Szydło za nieumyślne spowodowanie pożaru lasu w Czarnogórze miał spędzić rok w więzieniu. Odsiedział niespełna cztery miesiące. Teraz ułaskawił go prezydent RP, Andrzej Duda. - Kamień spadł mi z serca. Bałem się, że będę musiał wrócić za kratki - mówi "Wyborczej" Szydło.
29-latek z Chełmka dwa lata temu nieumyślnie spowodował pożar kilku hektarów lasu w czarnogórskim Barze. Teraz prezydent RP Andrzej Duda sprawdza, czy może skorzystać z prawa łaski i zwolnić go z odbywania wyroku.
365 dni bezwzględnego pozbawienia wolności w czarnogórskim więzieniu - na taką karę skazał sąd 28-latka z Chełmka, który w sierpniu 2017 roku nieumyślnie spowodował pożar i podpalił las w Barze. Wyrok jest prawomocny. Dawid Szydło: - Ta sprawa nie jest zamknięta, będę odwoływać się do sądu najwyższego, prezydenta Dukanovicia. Dopóki mogę walczyć, walczę.
Koszmar 27-letniego Dawida Szydły trwa już pół roku. Czwarte posiedzenie sądu, wyznaczone na 13 lutego, miało okazać się przełomowe. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna musi wrócić na kolejną rozprawę. Tę zaplanowano na 5 kwietnia.
"Boję się niesprawiedliwego procesu i wyroku. Moje prawa zostały złamane" - pisze Dawid Szydło w liście do ministra sprawiedliwości i organizacji walczących o prawa człowieka. We wtorek w Podgoricy kolejna rozprawa w sprawie nieumyślnego spowodowania przez niego pożaru w Czarnogórze.
Rodzina Dawida Szydły wyjeżdża do Czarnogóry, gdzie 27-latek siedzi w areszcie. Od ponad miesiąca czeka na wyrok w sprawie nieumyślnego podpalenia lasu.
- Nie jestem zbrodniarzem czy przestępcą, a zostałem tak potraktowany, w nieludzki sposób - pisze do prezydenta Dawid Szydło, 27-latek z Chełmka, który od ponad miesiąca czeka na wyrok w sprawie nieumyślnego podpalenia lasu w górach Czarnogóry.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.