To się nie sprawdzi, jedynie na tym stracimy - mówili sceptycy. Optymistami byli tylko urzędnicy. I po roku widać, że mieli rację: publiczny rower zarabia, a zyski oddaje miastu. Inne miasta też rozważają zmianę i podpatrują, jak w Krakowie radzi sobie Wavelo.
Zyski są niewielkie, symboliczne – od operatora, firmy BikeU, miasto dostało właśnie 2 tys. zł. Skąd te pieniądze i za co? – To wynika z umowy, którą podpisaliśmy z operatorem. Do każdego roweru miasto dopłaca złotówkę, czyli w sumie 1500 zł, bo tyle jest publicznych jednośladów. Kraków dostaje też 1 proc. zysków – tłumaczy Piotr Hamarnik z biura prasowego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. – Niewiary w ten system było dużo, ale okazało się, że się sprawdza.
Wszystkie komentarze